Cześć, Piękne!
Niedawno w drogerii zawitała nowość, czyli kosmetyki z serii Skin in the city. Od razu zwróciłam na nie uwagę, ale nie od razu kupiłam.
Zastanawiałam się, czy to aby nie jest kolejny chwyt i tworzenie kosmetyków dla jakiejś sztucznej grupy. Bo niby czemu nie mogę używać standardowego kremu i płynu micelarnego, jeśli mieszkam w mieście i żyję trochę aktywniej niż inne kobiety? Wydawało mi się to naciągane.
Wpływ życia w mieście na skórę
Potem uświadomiłam sobie, że kobiety żyjące w mieście naprawdę potrzebują innej, silniejszej pielęgnacji. Takiej, jaką dają kosmetyki Skin in the city. I wcale nie jest to wymysł producentów. To po prostu fakt!
Wiecie, co dzieje się ze skórą, która wystawiona jest na długotrwały kontakt z miejskimi zanieczyszczeniami, toksynami, smogiem, dymem papierosowym (jeśli ktoś w tym miejskim biegu pali), spalinami, mocnym słońcem itp.? Łatwo się domyślić, że nic dobrego. Efektem życia w mieście jest:
- bardzo mocno przesuszona skóra;
- podrażnienia i zaczerwieniania;
- przyspieszenie procesów starzenia się;
- matowa, ziemista i łuszcząca się cera.
Jak dbać o skórę?
Pielęgnacja skóry powinna być kompleksowa. Ważne jest odżywianie, nawilżanie, wzmacnianie, regeneracja, ochrona – nasza skóra potrzebuje tego wszystkiego po trochu, a nie tylko jednej rzeczy.
Nie wolno też zapominać o kosmetykach antyoksydacyjnych, czyli ze składnikami, które neutralizują szkodliwe, wolne rodniki.
Ja znalazłam swój sposób na miejską pielęgnację. Zapewniają mi ją kosmetyki z serii Skin in the city. Chwytliwa nazwa, prawda?
Skin in the city – kosmetyki dla fanów miejskiego życia
Grunt o znaleźć takie kosmetyki, które pozwolą nam zapomnieć o troskach dnia codziennego i zatroszczą się o naszą skórę tak, jak żaden inny kosmetyk.
Skin in the city to marka, którą stworzono specjalnie z myślą o kobietach prowadzących szybki tryb życia. Pod szyldem tej marki znajdziemy kosmetyki nowoczesne, wielofunkcyjne, opracowane zgodnie z trendami i komfortowe w stosowaniu, aby nie zabierać zbyt dużo cennego czasu.
Dzięki Skin in the city nawet ja znalazłam w swoim napiętym dniu czas na pielęgnację, więc to, co obiecuje marka, jest jak najbardziej realne.
Moje perełki, czyli kosmetyki Skin in the city w mojej kosmetyczce:
- Skin in the city, żel micelarny do mycia twarzy 2w1.
- Skin in the city, balsam nawilżający do ciała.
- Skin in the city, nawilżający krem-emulsja do twarzy.
- Skin in the city, krem do rąk i paznokci.
Żel micelarny do mycia twarzy od Skin in the city
Zakochałam się w nim, ponieważ jako jeden z niewielu kosmetyków, które stosowałam, nie tylko świetnie oczyszcza skórę, ale też nie wysusza jej. Moja cera nie jest ściągnięta i napięta po użyciu żelu od Skin in the city. Do tego po każdym myciu towarzyszy mi uczucie, że pozbywał się naprawdę wszystkich zanieczyszczeń z mojej twarzy, nawet tych niewidocznych np. toksyn. Dokładnie zmywa makijaż i oczyszcza cerę, więc mamy tutaj dwa kosmetyki w jednym.
Balsam nawilżający do ciała od Skin in the city
Ma naprawdę lekką formułę, dzięki czemu nie obciąża skóry i nie pozostawia uczucia tłustości, którego tak bardzo nie znoszę w przypadku balsamów. Można go stosować zarówno rano, jak i wieczorem. Osobiście nakładam go na skórę po każdej kąpieli. Co w składzie balsamu? Skin in the city zatroszczyło się, żeby nie zabrakło tutaj ciekawych składników odżywczych m.in. masła shea, mocznika, ekstraktu z liści tapia (celloxyl).
Nawilżający krem-emulsja do twarzy od Skin in the city
Perełka, wśród kosmetyków z tej serii. Ten niepozorny krem skradł moje serce już po pierwszym użyciu. A wszystko dlatego, że jest bardzo kremowy i treściwy, a jednocześnie lekki i wchłaniający się mega szybko. Stosuję go każdego ranka, bo czuję się po jego nałożeniu rześko. Ten krem od Skin in the city perfekcyjnie nawilża, wygładza i zmiękcza cerę, a do tego przynosi ukojenie. Ważne – nadaje się pod makijaż, bo wchłania się w kilka sekund i nie natłuszcza skóry.
Krem do rąk i paznokci od Skin in the city
Nie jestem jakoś szczególnie wymagająca, jeśli chodzi o kremy do rąk. Mają po prostu przynosić ukojenie suchym dłoniom, dobrze nawilżać i eliminować to nieprzyjemne uczucie szorstkości. W przypadku kremu od Skin in the city nie muszę obawiać się tłustości, bo krem wchłania się praktycznie natychmiastowo. Już chwilę po nałożeniu kremu mogę normalnie korzystać ze smartfona i nie zostawię tłustych odcisków palców. Rewelacja!
Używacie kosmetyków od Skin in the city?
Dodaj komentarz